wtorek, 15 czerwca 2010

Warszawa-Chicago-Gillett-praca po 10 godzin

Lecimy do Chicago. Tylko ja właściwie. 3 miesiące ciężkiej pracy mnie czeka. Liczę na poważne pieniądze.
I etap - podróż do Chicago
Lecę 22.06 z Warszawy do Frankfurtu, z Frankfurtu do Chicago. Z Chicago do Green Bay i dzwonię po ludzi w Gillett. Najciekawiej zapowiada się w Chicago. Z lotniska jadę 1 godz. Blue Line do Clinton. Wysiadam i mam stacje the Greyhound Bus. Kupuję bilecik za 50 $ i jadę ponad 400 km do Green Bay.

W między czasie zamieszczam jeszcze zdjęcie z drugim z moich kolegów z akademika. Mianowicie Jurka, z którym miło się mieszkało.



USA teraz.













W Gillett.





Ludzie tu są bardzo mili i sympatyczni. Bardzo lubię z nimi rozmawiać i ich słuchać. I oczywicie fotografować się w amerykańskim stylu. Tu najlepsze moje dotychczasowe zdjęcie. Na motorze. Pozdrowienia dla wszystkich w Polsce!!!



Samochod wojka sasiadki. Przyjechal sie pochwalic kupnem za niecale 40 naszych tysiakow prawie nowego Buica. Ladny samochod. Sami zobaczcie. Pozniej zas kosilem trawe, ale zdjecie jest jedynie jak sasiadka siedzi na traktorku.



Oj, kupiloby sie takiego. Amerykanskie samochody to przyjemna odmiana.





Koszenie to mily relaks. Szkoda, ze w Polsce nie ma az tak duzych posesji z trawa.

Tu natomiast z Mr Michael Kleiberg, tutejszy farmer, co nam duzo pomaga. Ma 3 samochody, duzo sprzetu do uprawy, 2 kozy, fajny amerykanski dom itp. Jest bardzo uczynny.



O tym jezdzimy. Ma tez lodz, ale jeszce nie plywalem.



Tu jem befsztyk wołowy, krwisty u Michaela i oglądam mecz Niemcy-Argentyna. Europejscy piłkarze po prostu dają wycisk Argentyńczykom.



I jeszcze zdjęcie z żoną i córką farmera Michaela.



Pod spodem dwa przykladowe zdejecia z USA. Nie Micheala.



poniedziałek, 14 czerwca 2010

Zaręczony - zatopiony. Wyprawa na Giewont i wizyta Hiszpanów w Krakowie.



Wybraliśmy się z Anną na wyprawę w góry. Na Giewont. Bardzo ładne widowisko przygotowała pogoda. Mgły, słońce, mżawka, ale bez burz i piorunów. Mało turystów, tak więc obcowanie z przyrodą w 100 %, bez zakłóceń.









Po wędrówce w góry wróciliśmy do Krakowa i zjedliśmy zapiekankę z Kamilem i Hiszpanami.





Hiszpanie byli bardzo zadowoleni z relacji cena/jakość zapiekanek. Que rico - mówili.