Podobno w Polsce zimno. Jak możecie tam egzystować? Dobra, trochę się zgrywam, ale tu jest na prawdę ciepło. I radosna wiadomość - Ania jedzie na ślub do Polski. Fajnie bo mamy ich aż dwa w jednym dniu. Było to tak: chciałem, żeby pojechała i rozmawiałem z Nią. W końcu powiedziała, że rzucimy monetą. Mówiłem, że to powinna być jej decyzja, ze się nie powinno rzucać monetą, ale świadomie zdecydować, nawet jak czegoś do końca nie jest się pewnym. Ale rzuciliśmy. Wypadła Hiszpania, tzn. głowa jakiejś królowej na jednym z 2 stron Euro, jakie on ma w Hiszpanii. Więc się już pogodziłem, ale dziś Anna oświadczyła, że kupiła bilety i zrobiła to dla mnie. Ja zaś chciałem to dla Marka, Hanny, Piotra i Moniki. Można więc wydedukować, że zrobiła to dla Nich. Ale ciepło.
Swieta
Troche pokaze jak tu sie spedza swieta. Glownie jest duzo procesji. Jest to ciekawa rzecz, poniewarz osoby uczestniczace maja ubrania charakterystyczne na sobie. Bebnia w benbny i ida w procesji z figurkami Jezusa i swietych. Jeszcze nie rozszyfrowalem, czego oni tak bebnia i takie stroje nosza. Ale w miare uplywu Wielkiego Tygodnia na pewno sie dowiem. O, wlasnie, jest pare roznic, np. nie mowi sie wielki piatek, wielki tydzien, tylko swiety tydzien i swiety piatek. Nie maja Poniedzialku Wielkanocnego i nie polewaja sie woda. Anna mowlia jednak, ze ma wracenie, ze cale te procesje maja jednak chatakter komercyjny. Nastawione sa glownie na turystow. Malo natomiast jest dla prywatnego wzrostu czlowieka. Duzo osob jedzie tez na plaze na swieta do drugiego mieszkania. Itd. Czas chyba wracac do Polski...
9.04.2009
Ostatnio o 12 w nocy były ciekawe procesje. Dwie figury, tzn. Matki Bożej i Jezusa po długich procesjach przez miasto spotykają się na placu Pilar na upamiętnienie spotkania tych dwojga postaci w czasie Drogi Krzyżowej.

Procesje są bardzo widowiskowe, ładne, można rzec, że przejmujące. I ponad wszystko to bardzo mnie ciekawią. Dlatego też zapytałem się o nie Jezusa. On jest ateistą i ma negatywne zdanie o kościele, ale niektóre jego argumenty wydają mi się właściwe. Mniej więcej mówi, że w tych procesjach biorą udział Gwardia, Policja, rząd, no jacyś tam wysocy hierarchowie kościoła. Mówi, że mało to ma wspólnego z wiara. Raczej bardziej z przyzwyczajeniem, z pewnymi praktykami wykonywanymi z rutyną i jak sama prasa w Hiszpanii pisze, majce duży charakter komercyjny. Może nie wprost robione dla turystów, ale na pewno przyciągające ich. Jesusa dodatkowo denerwuje wspomniana wcześniej "komunia" rządu, wojska, gwardii i hierarchów kościoła.. Mówi, że jest to pozostałość po epoce gen. Franca, kiedy to dyktator popierał i nakazywał praktyki religijne. Nie można się z nim nie zgodzić, że było to bardzo duże wykrzywienie pojęcia wiary. Powiedział jeszcze coś, co zapamiętałem dosyć mocno. Mianowicie jak tak mówił o tej "władzy" kroczącej za figurą Jezusa lub Maryi, to zaznaczył, że te osoby, czyli hierarchia, wojsko, można by rzecz wielcy tego świata teraz idą na pamiątkę śmierci, ale ich przodkowie, czy ich poprzednicy właśnie zabili Go. Tu w Hiszpanii bardzo mentalnie ucierpieli ludzie za błędy swoich przywódców, czy to kościoła, czy władzy świeckiej. Ale chyba ważniejsze jest to, że ten ateista powiedział i mi tak ważną rzecz. Mianowicie to, że i ja zabiłem Go. Bo często jest, że zachowuje się jak Ci czciciele Męki Jezusa. Idę na procesję i śpiewam, modle się, a potem z życiu co innego jest ważne. Władza, moje życie, moje sukcesy, prawo do złego, telewizor, statystyka, opinie, moje złe zdanie, chyba z 1000 rzeczy by wymienić. Naprawdę ciężko jest dojść do tego co właściwe, a jeszcze trudniej zachować się poprawnie w relacji do osób, które maja mi pokazać co właściwe, ale sami żyją w sposób obłudny. Jakie to dziwne, że człowiek który mianował się obrońca wiary zgładził tysiące osób plus innych przetrzymywał w więzieniach pobitych i maltretowanych. Tak zaś było za żadów dyktatorskich gen. Franka.
Tak sobie przypominam prace z jednym księdzem, który miał trochę taki właśnie punkt widzenia swój. Bardzo błądził w mojej opinii. Zdenerwowany, chciał, żeby liturgia była idealna, żeby ministranci zachowywali się jak roboty. Do rzeczy istotnych takich jak rozmowa, poznanie podopiecznego, przyjaźń znów nie przykładał dużej wagi. Robił coś źle, w nerwach, potem przepraszał. I co pozostaje? Nie wiem. Chyba trzeba wybaczyć i dać czas. Na pewno się uczyć na błędach. Nikt nie jest idealny i nie wiem, czy przez to mamy prawo krzywdzić innych i żyć jak nam się chce nie bacząc na to, że przez nasze postępowanie drugi człowiek zejdzie na drogę zniechęcenie do zasad jakoby my wyznajemy, chociaż nimi nie żyjemy. Wybaczyć, czy mieć uzasadnioną pretensje? Poczucie krzywdy. Ciekawe co Hiszpanie zrobią? Ich naród był jak rodzina patologiczna. Z rodzicami niekonsekwentnymi, mówiącymi co innego i żyjącymi inaczej, ciągle z wymówką, że tak trzeba, dla dobra, bo się kocha swój kraj.
Chyba będą dalej bębnic w bębny i nie wiele zdawać sobie sprawę, co to oznacza. Pamiętając tylko gen. Franka z jego wizja Hiszpanii rządzonej przez jednego wszystkowiedzącego króla, obrońcy religii katolickiej. Ha, ha. Może jednak przebaczą i zobaczą, co tak naprawdę jest istotnego w katolicyzmie. Nie wiem już. Zdaję sobie sprawę jednak, że pobyt tutaj jest dobrą okazja nad zapytaniem się o swoje życie i o to, jak się należy zachować w świecie tak dużej hipokryzji, niekonsekwentnego postępowania, ciągłego czasami okłamywania siebie i innych. Niestety, czasem i w moim życiu własnym też. Ktoś da właściwa odpowiedz? Proszę... Chyba tyle.