
Taize to wielka przygoda z naprawde milymi, niezwyklymi osobami. Przygoda sie zaczela od tego wlasciwie, ze nie przyjechli do nas znajomi. Rzecz wydawala sie dziwna, bo bardzo liczylismy na to, ze ktos nas odwiedzi i bardzo nas zasmucilo i zdenerwowalo wrecz, ze nie przyjada. Ale roznie bywa. Jestem chrzescijaninem, czyli wierze, ze Bog zawsze czuwa, i nasze zycie, zaleznie od wiary naszej jest poddane Jego opatrznosci. Z tej perspektywy widze, ze nawet jak nie wyjdzie cos, nalezy oczekiwac, ze zycie moze nawet czegos lepszego nam dostarczy. Tak bylo i tym razem. Anna znalazla w internecie informacje na temat grupy Taize w Zaragosie i dalej poszlo juz latwiej, tym bardziej, ze czulem, ze Bog chce, zebym pojechal do Belgii.
Mis amigos de parroquia Santa Engracia en Zaragoza. Bardzo mi sie podobala wspolna wedrowka z Nimi. Szczegolnie ciesze sie na spotkanie z Don Carlosem, ksiedzem. Duzo mozna bylo porozmawiac z Nim na rozne tematy. Jest to ksiadz w moim odczuciu o dobrej formacji i dobrze prowadzacy ludzi do Boga. Odpowiedzialny za Opus Dei w Zaragozie, troche opowiedzial o tej drodze formacji. Ale nie to najbardziej pamietam. Najbardziej pamietam sytuacje jak mielismy wybrac kosciol, zeby odprawic Msze Sw.. Moglismy pojsc do jednego z dwoch. Jeden byl po prawej, drugi zas po lewej. Z lewej byl blizej, wybralismy jednak ten z prawej. Dlatego, ze zapalilo sie zielone swiatlo na drodze i poszlismy w tym kierunku. Zapytalem sie dlaczego tu, a nie do tego blizej. Carlos mowi, ze w zyciu Bog otwiera jedne przejscia i zamyka inne. Tym sposobem pokazuje, co wybrac. I czyz tak nie jest? Tak jest. Niestety za czesto wpatrujemy sie w wybranym kierunku. Chcemy tylko, to co nam sie wydaje dobre. I przegrywamy. Jak czlowiek wybiera tylko swoje zachcianki, i nie daje chociazby ciutki mozliwosci na ingerencje Boga w jego zycie, zawsze przegra.

Co mi sie jeszcze podobalo? Czesto wchodzilismy do barow. Moze nie za bardzo czesto ale raz, czasami 2 na dzien. Kupowalo sie piwko, czasami czekolade, kawe i sie rozmawialo. Hiszpania pod tym wzgledem jest wyjatkowa, bo jest tu duzo barow. Prawie na kazdej ulicy, i siedza ludzie po nich i gadaja. 1 godzine, 2 czasem. Carlos mowil, ze bar jest centrum zycia spolecznego w Hiszpanii. Maja kawe w wielu rodzajach, piwo, wino, suszone owoce. Wyglada to jakos ulozone. Nie jak w Polsce, ze bar sie z zulami kojarzy. A picie piwa za cos bez kutury. Bo moze i prawda, ze nie ma kultury picia. Pod tym wzgledem jestesmy jakimis cudakami. Tu mozna wypic, pogadac. Nie za duzo i nie piwo, jak ktos nie chce. Ani razu nie spotkalem sie z sytuacja, ze ktos sie dziwil, ze nie chce pic. Ani ja, ani Anna. Moze proponowal, ale nie namawial na sile. Jak sie pije, to powoli. Nie widac, zeby sie ktos upil. I to jest fajne, ze jest taka wolnosc. Pije, bo chce sobie posmakowac piwa i porozmawiac z drugim, posluchac go i cos mu powiedziec o sobie. Meczyk sobie obejrzec, lub w lotki pograc. Po prostu odpoczac po calym dniu. W Polsce jakos sie nie dalo. To jest wielka zaleta, ze sie nauczylem w Hiszpanii pojsc do baru i milo spedzic czas. Pamietam jak z Chavim wracalismy z Taize i nie bylo juz miejsca w autobusie. Trzeba bylo w Madrycie nocowac. Ale my poslismy sie przejsc. Siedlismy w barze z karaoke. Po piwku. Pogadane. Wydawalo mi sie, ze znam czlowieka od dawna. W Polsce porownac to moge tylko do sytuacji, kiedy z Kamilem gralem w tenisa, i zrobilismy sobie przerwe. Mozna bylo usiasc, w kolo las, bo sie gralo na korcie w lesie, i poprostu kazdy powiedzial, co sadzil. To jak modlitwa, ktora otwiera, jak dobra muzyka, jak zdobycie wysokiej gory w Tatrach. Ale w Polsce nie wierze, zeby sie cos takiego zdarzylo. Chociaz wroce i choc troche bede inny. O to chodzi i w tym pobycie w Hiszpanii i w spotkaniu Taize.

Tak wyglada wieczorna modlitwa gromadzaca wiele osob. Jest to spiew bardzo wyciszajacy, modlitwa Brata Aloizego. Glownie bracia nacisk klada na cisze, medytacje slow Pisma Sw., czyli cos, czego tak na prawde brakuje w zyciu. Przynajmniej u mnie, ale jak sie obserwuje to spora liczba osob zaglusza slowa Boga w swoim zyciu. Zadziwiajace, ze slowa tak piekne, tak wielu nie chce uslyszec.
To Guillermo. Kleryk z tutejszego seminarium. Nie duzo osob chce byc ksiedzem w Zaragozie. Wlasciwie ze 2 osoby i reszta z Ameryki Poludniowej. Ten jest bardzo mily i zabawne rzeczy mowi czasem. Tu wierszyk dla dzieci uczacy 7 sakramentow swietych.
Na Taize mieszka sie u rodzin, jezeli zglosza sie z checia przyjecia pielgrzymow. W tym roku sie udalo i mieszkalismy u rodziny bardzo milego pana o imieniu Peter. Jego zona tez byla bardzo mila. Troche rozmawialismy z nim na tematy polityczne, jako ze w Brukseli mieszcza sie wszystkie prawie organy Unii Europejskiej. Troche nie wiedzial kto jest prezydentem, kto premierem w Polsce. Wiedzial za to o ciaglej sprzeczce miedzy tymi panami, jezeli chodzi o reprezentowanie Polski na spotkaniach europejskich. Wszystko odbywalo sie oczywiscie w jezyku angielskim.
Tu ich zdjecie.
.JPG)
Parlament Europejski.