piątek, 30 stycznia 2009

Idzie slonce

Z rana bylo troche zimnawo. 28 styczen to tu swieto miasta. Wybralismy sie na poczestunek z ciasta i kubka czekolady. Kolejka byla duza.



Pozniej zjedlismy sobie z kolezanka Anny Monika, do ktorej sie Ania przeprowadza.



Troche z okazji tego swieta zwiedzilismy Ratusz miasta Zaragoza.



Najwazniejsze, ze slonce idzie. Nie bylo tyle od 2 miesiecy. I robi sie naprawde cieplo.




http://nl.fotoalbum.eu/taize tu sa zdjecia z Taize, belgowie zamiescili

środa, 21 stycznia 2009

américa

Lubie oglnie rzecz ujmujac Ameryke. I zamieszczam zdjecie Obamy, ktory wydaje mi sie, ze jest bardzo w porzadku czlowiekiem. Bardzo podobalo mi sie przemowienie Obamy i sie zgadzam z Nim.


El mundo cambia y debemos cambiar con él.

Ameryka wydaje mi sie bardzo polska. Podobno jest tam 10 milionow Polakow. To jakby nasza druga ojczyzna. Jak sie Wam wydaje? Chcialbym tam kiedys pojechac i tak pozyc sobie z pol roku albo rok. Tak jak teraz w Hiszpanii. To prawda, ze jest tez duzo rzeczy malo interesujacych i glupich, ale jak i w Polsce i w Hiszpanii. Kto szuka negatywnego obrazu jakiejs rzeczywistosci to sie na nia natknie wszedzie. I to tyle co na teraz mysle. Moze ktos sie skusi na komentarz?

17.03.2009
Trochę się zmieniło... Anna mówi, że Obama ma podpisać ustawę proaborcyjną. Teraz nawet jak lekarz chce odstąpić do popełnienia tego czynu to zabrania mu ustawa. To już duża przesada zmuszać do złego. Nie wszystko złoto, co się świeci. Ciekawe czy w piekle będzie mu przytulnie? Szkoda człowieka. Taki bystry się wydawał, a teraz tyle ludzkich istnień woła o pomstę do Boga za jego postępowanie. W tygodniku Niedziela porównali go do Heroda. Może jednak odstąpi od tego...

niedziela, 18 stycznia 2009

Studencka Brać

Przedstawiam prawie wszystkich studentów programu Erasmus. Poniższe zdjęcie to osoby uczęszczające na zajęcia z języka hiszpańskiego.



I jeszcze jedno ze znajomymi ze studenckiej ławki.



Troche jak szkola wyglada.





Jeszcze na koniec klasa studiowania. Przychodzi sie, jest cieplo i dostep do internetu. W Hiszpanii jakos nie ucza sie ludzie po domach tylko w tych salach. Dodatkowo jest bibloteka. W biblotece nie mozna sie zachowywac glosno, a w tych klasach-salach tak. Mozna w pare osob projekcik robic. W Polsce jest tylko bibloteka do spotkania sie w grupie i zrobienie projektu. I w dodatku zaraz biblotekarze krzycza, zeby byc cicho, wiec sie nie mozna porozumiec. Troche nasze uczelnie powinny czerpac z wzoru hiszpanskiego.



Jest tu tak, ze sie nie pisze zadnej pracy magisterskiej i studia na uczelni, gdzie ja studiuje trwaja 3 lata. Przyjdzie zaliczenie ostatniego przedmiotu, zda sie i juz koniec. Ma sie dyplom. Ja sie zastanawiam jednak co pisac na pracy magisterskiej w Polsce. Cos mnie chyba jakies finanse czekaja...

sobota, 17 stycznia 2009

Stephany-Australia

Ostatnio byliśmy z Anna i jej koleżankami na filmie "Australia". Bardzo ładny film. I pomyślałem, że napiszę trochę o Australii. Tyle, że jej nie znam za bardzo, więc napisze z czym, czy może bardziej z kim mi się kojarzy. Mianowicie z Anna i Tomaszem Stephan. Są tam już chyba ze 2 lata. Pomagają na jakiejś misji w Australii. Dobrze się mają i przesłali mi linka do ich zdjęć. Myślę, że nie obraziliby się jakbym umieścił ten link na moim skromnym blogu, żebyście wszyscy poszerzyli horyzont poznawczy innych kultur i mogli popatrzeć na te niezwykłe rzeczy.

Link: http://picasaweb.google.com.au/tomasz.stephan

Cóż mogę jeszcze powiedzieć o Stefanach. Ogólnie prawie zawsze wygrywam z Tomkiem w tenisa, a trochę się grało, co o koszu nie mógłbym już powiedzieć. Był moim animatorem, jak byłem małym jeszcze małym guciem-małym ministrantem i wygrywałem książki u ks. Andrzeja. I tak jak wspomnę to był bardzo radosny czas. To tak dodaję jako antyargument do poprzedniego posta. Bo właściwie rzeczy dobrych na Oazie jest dużo więcej niż błędów. Te natomiast uważam są wyrazem słabości ludzkiej, niż celowej złości.

Stefani chcą się uczyć hiszpańskiego. Jeżeli nie są osamotnieni i jeszcze ktoś chce się uczyć podaję link do fajnej strony do nauki słów i gramatyki. Tylko nie zaczynajcie od ćwiczeń z wysokiego poziomu. I pamiętajcie, że w hiszpańskim są 3 czasowniki "być".

Link: http://www.ver-taal.com/

poniedziałek, 12 stycznia 2009

piosenka chrzescijanska

Tu zamiescilem piosenke bardzo popularna i lubiana przez Jana Pawla II. Polska nazwa- Barka.



Jako, że dziś widziałem bardzo fajną stronę Web, trochę przypominającą blog, chce na jej temat napisać 2 zdania. To ciekawy pomysł z tą stroną. I ciesze sie, ze znam jej tworcow. Ciesze sie, ze bede mogl w przyszlosci czerpac z dobrego przykladu osob, ktore tak inaczej sie przygotowuja do slubu. Jakby ktoś chciał ją zobaczyć to jakoś adres jest www.haniaimarek.weselny.pl/. Jak zobaczyłem to stronę, zachciałem żyć lepiej.

Ponizej nasze wspolne zdjecie z okresu jak bylismy w Zakopane. Mam nadzieje, ze sie kiedys jeszcze wybierzemy. Pamietam, ze Marek troche uzywal w tych trudnych warunkach slow powszechnie uzywanych za wulgarne, ale nie szkodzi. "Mozna bylo, bo zagrozenie zycia..."



Zamieszczam jeszcze zaproszenie od dwoch par, ktore zaprosily mnie na weselele. Oba zaproszenia podobaja mi sie i Hiszpanom tez. To, co zwrocilo moja uwage, to wierszyk od Hani i Marka mowiacy o tym, zeby nie dawac im kwiaty, ale ksiazki z dedykacja, ktore beda na lata. Idea nie jest nowa, ale wykonanie bardzo orginalne. Gratuluje Wam kochani.



1.04.2009
Co to zauwazylem ostatnio w Hiszpanii, to sprawa zwiazana wlasnie z weselami. Tu wesele sa w okresie Wielkiego Postu i kazdy piatek. Prawda, ze inna kultura, ale przeciez jestesmy wszyscy katolikami, a tak to sie jednak rozni. W Wielkim Poscie to nawet Alleluja spiewaja??? Rozumiem teraz, dlaczego wiele osob w Polsce zwiazanym ze srodowiskiem chrzescijan, zwlaszcza ksieza tak namawiaja na wiernosc zasadom i przykazaniom koscielnym. Tu ma sie wrazenie, ze religia jest dla nich jakims zwyczajem, jakas bajka. Na pewno ich nie prowadzi, nie wskazuje drogi zycia. Oni zas chca rzadzic i decydowac o wszystkim, Boga podporzadkowac swoim zachciankom. Jaka jest to karykatura chrzescijanstwa. Nie chce ludzi sadzic, ale pisze o moich odczuciach na klimat zachowan zauwazonych tu. Daj Boze, zeby Polacy od swoich korzeni katolickich, wiernego stania przy Jezusie nie odeszli i zeby sobie nie zrobili zabawki z wiary. Bo co pozostanie po tym wzroscie PKB i milonow mieszkan i miejsc pracy i kilometrom autostrad, jaka czlowiek sie wrakiem zrobi i sprzeda za to wszystko dusze swoja.

niedziela, 4 stycznia 2009

Taize 2008-2009


Taize to wielka przygoda z naprawde milymi, niezwyklymi osobami. Przygoda sie zaczela od tego wlasciwie, ze nie przyjechli do nas znajomi. Rzecz wydawala sie dziwna, bo bardzo liczylismy na to, ze ktos nas odwiedzi i bardzo nas zasmucilo i zdenerwowalo wrecz, ze nie przyjada. Ale roznie bywa. Jestem chrzescijaninem, czyli wierze, ze Bog zawsze czuwa, i nasze zycie, zaleznie od wiary naszej jest poddane Jego opatrznosci. Z tej perspektywy widze, ze nawet jak nie wyjdzie cos, nalezy oczekiwac, ze zycie moze nawet czegos lepszego nam dostarczy. Tak bylo i tym razem. Anna znalazla w internecie informacje na temat grupy Taize w Zaragosie i dalej poszlo juz latwiej, tym bardziej, ze czulem, ze Bog chce, zebym pojechal do Belgii.


Mis amigos de parroquia Santa Engracia en Zaragoza.

Bardzo mi sie podobala wspolna wedrowka z Nimi. Szczegolnie ciesze sie na spotkanie z Don Carlosem, ksiedzem. Duzo mozna bylo porozmawiac z Nim na rozne tematy. Jest to ksiadz w moim odczuciu o dobrej formacji i dobrze prowadzacy ludzi do Boga. Odpowiedzialny za Opus Dei w Zaragozie, troche opowiedzial o tej drodze formacji. Ale nie to najbardziej pamietam. Najbardziej pamietam sytuacje jak mielismy wybrac kosciol, zeby odprawic Msze Sw.. Moglismy pojsc do jednego z dwoch. Jeden byl po prawej, drugi zas po lewej. Z lewej byl blizej, wybralismy jednak ten z prawej. Dlatego, ze zapalilo sie zielone swiatlo na drodze i poszlismy w tym kierunku. Zapytalem sie dlaczego tu, a nie do tego blizej. Carlos mowi, ze w zyciu Bog otwiera jedne przejscia i zamyka inne. Tym sposobem pokazuje, co wybrac. I czyz tak nie jest? Tak jest. Niestety za czesto wpatrujemy sie w wybranym kierunku. Chcemy tylko, to co nam sie wydaje dobre. I przegrywamy. Jak czlowiek wybiera tylko swoje zachcianki, i nie daje chociazby ciutki mozliwosci na ingerencje Boga w jego zycie, zawsze przegra.



Co mi sie jeszcze podobalo? Czesto wchodzilismy do barow. Moze nie za bardzo czesto ale raz, czasami 2 na dzien. Kupowalo sie piwko, czasami czekolade, kawe i sie rozmawialo. Hiszpania pod tym wzgledem jest wyjatkowa, bo jest tu duzo barow. Prawie na kazdej ulicy, i siedza ludzie po nich i gadaja. 1 godzine, 2 czasem. Carlos mowil, ze bar jest centrum zycia spolecznego w Hiszpanii. Maja kawe w wielu rodzajach, piwo, wino, suszone owoce. Wyglada to jakos ulozone. Nie jak w Polsce, ze bar sie z zulami kojarzy. A picie piwa za cos bez kutury. Bo moze i prawda, ze nie ma kultury picia. Pod tym wzgledem jestesmy jakimis cudakami. Tu mozna wypic, pogadac. Nie za duzo i nie piwo, jak ktos nie chce. Ani razu nie spotkalem sie z sytuacja, ze ktos sie dziwil, ze nie chce pic. Ani ja, ani Anna. Moze proponowal, ale nie namawial na sile. Jak sie pije, to powoli. Nie widac, zeby sie ktos upil. I to jest fajne, ze jest taka wolnosc. Pije, bo chce sobie posmakowac piwa i porozmawiac z drugim, posluchac go i cos mu powiedziec o sobie. Meczyk sobie obejrzec, lub w lotki pograc. Po prostu odpoczac po calym dniu. W Polsce jakos sie nie dalo. To jest wielka zaleta, ze sie nauczylem w Hiszpanii pojsc do baru i milo spedzic czas. Pamietam jak z Chavim wracalismy z Taize i nie bylo juz miejsca w autobusie. Trzeba bylo w Madrycie nocowac. Ale my poslismy sie przejsc. Siedlismy w barze z karaoke. Po piwku. Pogadane. Wydawalo mi sie, ze znam czlowieka od dawna. W Polsce porownac to moge tylko do sytuacji, kiedy z Kamilem gralem w tenisa, i zrobilismy sobie przerwe. Mozna bylo usiasc, w kolo las, bo sie gralo na korcie w lesie, i poprostu kazdy powiedzial, co sadzil. To jak modlitwa, ktora otwiera, jak dobra muzyka, jak zdobycie wysokiej gory w Tatrach. Ale w Polsce nie wierze, zeby sie cos takiego zdarzylo. Chociaz wroce i choc troche bede inny. O to chodzi i w tym pobycie w Hiszpanii i w spotkaniu Taize.



Tak wyglada wieczorna modlitwa gromadzaca wiele osob. Jest to spiew bardzo wyciszajacy, modlitwa Brata Aloizego. Glownie bracia nacisk klada na cisze, medytacje slow Pisma Sw., czyli cos, czego tak na prawde brakuje w zyciu. Przynajmniej u mnie, ale jak sie obserwuje to spora liczba osob zaglusza slowa Boga w swoim zyciu. Zadziwiajace, ze slowa tak piekne, tak wielu nie chce uslyszec.



To Guillermo. Kleryk z tutejszego seminarium. Nie duzo osob chce byc ksiedzem w Zaragozie. Wlasciwie ze 2 osoby i reszta z Ameryki Poludniowej. Ten jest bardzo mily i zabawne rzeczy mowi czasem. Tu wierszyk dla dzieci uczacy 7 sakramentow swietych.



Na Taize mieszka sie u rodzin, jezeli zglosza sie z checia przyjecia pielgrzymow. W tym roku sie udalo i mieszkalismy u rodziny bardzo milego pana o imieniu Peter. Jego zona tez byla bardzo mila. Troche rozmawialismy z nim na tematy polityczne, jako ze w Brukseli mieszcza sie wszystkie prawie organy Unii Europejskiej. Troche nie wiedzial kto jest prezydentem, kto premierem w Polsce. Wiedzial za to o ciaglej sprzeczce miedzy tymi panami, jezeli chodzi o reprezentowanie Polski na spotkaniach europejskich. Wszystko odbywalo sie oczywiscie w jezyku angielskim.

Tu ich zdjecie.



Parlament Europejski.