sobota, 8 maja 2010

Dom, znajomi, tenis itp., czyli ostatnie wydarzenia


No i żałoba minęła. Mamy maj, praca magisterska idzie jak krew z nosa. Właściwie to nie wiem, czy to określenie mówi, że szybko, czy wolno, więc dodaję, że chodziło mi o wolno. Przeniosłem się do domu i jest w miarę miło. No lepiej niż w Lublinie. Chociaż nie poprawiło to mego zapału do pisania pracy magisterskiej, to przynajmniej nie robię tyle bezużytecznych rzeczy jak to było w Lublinie. Daj mi Boże, żebym to tego miasta nie wracał ani do stażu, ani do pracy. Jednak nie mogę powiedzieć, że wszystko w nim jest złe. Oprócz życia, które jest jakieś jałowe, to jest super. Więc aby w nim nie mieszkać, za to odwiedzać często i wszystko będzie dobrze. W niedługim czasie szykuje się jakaś zabawa na Juwenaliach, z nim turniej tenisa i może na KUL-u teatr ITP, i znów pojadę tam.

Daję zdjęcie z domku, z akwarium. Odkąd się nim opiekuję dużo lepiej idzie rybkom. To robaka dam, to pokarmu proteinowego i rosną. Nawet małe 3 widziałem. Taka jedna miedzy kamyczkami się kryła, co by jej duże nie zjadły przez przypadek, a dwie malutkie są już na tyle duże, że sobie pływają swobodnie.



Kończą się pewne sprawy. Jak kurs hiszpańskiego... Ale mam pamiątkę, zdjęcie z grupa prawie całą. Jak w dawnych latach podstawówki.



Wyszedłem najładniej... no nie licząc pięciu kobiet, które stoją obok mnie. Powiedzmy najładniej z facetów. Też jakiś sukces.
Pozdrawiam całą grupę. Powodzenia na egzaminach dla Magdy teraz i innych w przyszłości.

Jak pojechałem do Lublina, to nocowałem u Marka i Hanny. Zawsze zagadamy się do późna w nocy, czasami na niepotrzebne tematy. Ale też jakieś podejście ciekawe psychologiczne usłyszeć od Marka warto. Oprócz tego to bardzo fajnie jest tam. I chyba dobrze im się żyje.



I jeszcze inna bardzo, ale to bardzo milusia rodzinka, razem z niepokonanym mistrzem wyścigowym na wózku "K2" Franek Kubika Hapek.



Turniej tenisa na Politechnice Lubelskiej





Brak komentarzy: